POŻYCZKOPIS
Wychowałem się w rodzinie szanującej tradycje rodzinne tzn. wiarę, miłość, rodzina i szacunek dla ludzi.
Nie pamiętam dokładnie od kiedy mógł się zacząć mój problem. Czy w stanie kawalerskim? Czy jak już byłem żonaty? Zawsze lubiłem mieć przy sobie jakieś pieniądze. Może dodawało mi to powagi, splendoru czy uznania w oczach kolegów i znajomych.Nie zdawałem sobie sprawy, że wgłębiałem się w sferę uzależnień i wielkich męk psychicznych.
Po pierwszej pożyczce (chwilówce) odczuwałem to jako zwykłą normalność – „przecież każdy bierze”. Przychodziły na świat moje dzieci (trójka), które kochałem i starałem się wraz z żoną wychować na godnych polaków. Zarabiałem dobrze, więc spłacanie rat czy przedłużeń chwilówek nie nastręczało mi problemu. I tak to się ciągło. Problem zaczynał się, kiedy zaczęło mi brakować na spłacanie. Terminy mnie goniły, więc koło zaczęło się zamykać. Żona i dzieci nie wiedziały o moich zobowiązaniach. Byłem coraz bardziej skryty, nerwowy, następowały zaburzenia snu, drażniły mnie nawet drobne sprawy. Czas,, który mógłbym poświęcić rodzinie oddawałem agentom, parabankom oraz innym osobom powiązanym z szemranym interesem pożyczkowym. Nie było to zapewne niezauważalne przez moich bliskich (żonę, dzieci i brata) ze względu na moją nadpobudliwość i częste wyjazdy poza miasto. Wizyty obcych osób w domu tłumaczyłem, że to agenci ubezpieczeniowi, domokrążcy i inni reklamodawcy. Spłaty rat ustalałem z agentami w porach, kiedy nie było nikogo w domu lub umawiałem się w ustalonym miejscu.Ileż można tak żyć ciągłym stresie? Każdy dzwonek czy sygnał z komórki budził mnie ze snu i wzbudzał we mnie niepokój i strach. Strach nie tylko o siebie lecz również o rodzinę i jej przyszłość.
Koło się zamykało. Coraz większy nacisk psychiczny, mobbing i inne formy nacisku spowodowały że „pękłem” i powiedziałem żonie o swych problemach, które mogły skończyć się tragicznie (myśli samobójcze). Uruchomiliśmy program naprawczy i dzięki pomocy bliskich (brat, żona, rodzina) udało mi się uniknąć sądów, komorników i innych windykatorów.
Ten scenariusz powtórzył się jeszcze dwa razy. Mimo przyrzeczeń i mówienia że się nigdy nie powtórzy brnąłem w to bagno, które mogło doprowadzić mnie „na ulicę” a rodzinę „pod most”. Zakłamanie, fałsz, obłuda, cygaństwo, nieszczerość, nieuczciwość, perfidia, wyrachowanie czy manipulacja to czynniki, które pogrążały mnie coraz bardziej. Brnąłem w „czarną otchłań”.
W końcu dzięki żonie, dzieciom, rodzinie a w szczególność Opatrzności Bożej zrozumiałem, że życie może być piękne i wolne od tych różnych uzależnień i nałogów. Oddałem się w ręce Opatrzności Bożej mówiąc: „Boże obdarz mnie darem rozumu, mądrości i umiejętności abym dalej nie pogrążał się w tym maraźmie. Niech ludzie posiadający swe talenty mogliby mi pomóc (terapeuci) abym stał się nowym człowiekiem. Kochającym żonę, rodzinę, życie i znalazł zapomniany cel swojego życia”.
Niech dla każdego będzie to przestrogą i ostrzeżeniem jak można łatwo uzależnić się „bo Zło nie śpi”. Po konsultacji z rodziną i bliskimi znalazłem się w Kozach. Nie żałuję tego kroku, bo mogłem nareszcie być wśród ludzi którzy dopomogą mi w mej chorobie.